Od zakończenia poznańskiej konferencji minął tydzień i trzy dni. To był czas, w którym wracałam do rzeczywistości i codziennych spraw ;) Z pewnością uwierzycie mi, drodzy Czytelnicy, jeśli przyznam, że było to trudne do wykonania... Te trzy konferencyjne dni, podczas których po raz pierwszy w naszym kraju tak liczne grono badaczy pochyliło się w dyskusji naukowej nad polską recepcją twórczości L. Maud Montgomery, były niezwykłym doświadczeniem. Jestem niezmiernie wdzięczna Organizatorkom za zaproszenie do udziału w tym wydarzeniu, a także za zaproszenie moich książek! Wystawa kolekcji w uniwersyteckich murach to spełnienie kolejnego marzenia. Wysłuchanie wszystkich wykładów, rozważania prowadzone z ich autorami, rozmowy kuluarowe przy obłędnych wypiekach (a niech tam, uchylę rąbka... do kawy i herbaty podawano wypieki, które wyszły spod ręki Organizatorek lub ich najbliższych! I wiele z tych słodkości miało "aniowy" motyw - wymienię tu choćby ciasto marchewkowe czy brownie z malinami...), wieczorne wydarzenia towarzyszące były wspaniałym doświadczaniem i odkrywaniem. Jako autorka bloga poświęconego dziejom bibliograficznym i polskiej recepcji twórczości L. M. Montgomery, a zarazem jedna z tak licznych czytelników prozy Maud zrzeszonych w wirtualnej społeczności, czułam dumę z przynależności do tego "montgomeriańskiego" gremium. Sądzę, że konferencja ta otwiera nowy rozdział w polskiej recepcji prozy kanadyjskiej Pisarki. Bardzo się cieszę, że obrady były udostępnione on-line. Świadomość, że po drugiej stronie łączy są z nami członkowie Zaczytanych w Ani, Wakacyjnego czytania, Czytelnicy Kierunku Avonlea, Domu Echa, Maud na talerzu, Pokrewnych dusz, była niezwykle budująca. Dziękuję Wam za obecność, komentarze i pytania. Przed nami - pokonferencyjny tom z publikacjami i dalsze badania i poszukiwania. Jeszcze raz dziękuję Organizatorkom za serdeczne przyjęcie do grona prelegentów, za gościnę i wspaniałą atmosferę, za serwetki z łubinami, te pyszne ciasta, wyjątkowy seans z filmową "Anią" - żeby wymienić tylko tych kilka rzeczy... I za plakat. Właśnie dostał oprawę i czeka na powieszenie w moim pokoju w Instytucie Biologii US - nasz niezawodny pan Marek obiecał, że jutro tym się zajmie :)