niedziela, 2 października 2016

O "Aniach" w ministerialnej publikacji

   Zabrałam się za porządkowanie informacji dotyczących Ani z Zielonego Wzgórza jako szkolnej lektury. Zanim jednak przygotuję o tym wpis, poznajcie recenzje dwóch pierwszych powieści z cyklu, na jakie natknęłam się w Spisie książek poleconych do bibljotek szkolnych. Publikację przygotowała w 1929 roku Komisja oceny książek do czytania dla młodzieży szkolnej działająca przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Miała ona pomóc w doborze i katalogowaniu książek dla młodzieży uczącej się w szkołach powszechnych, gimnazjach i seminariach nauczycielskich. Nazwisko pisarki zapisano tu jako: "Montgomerry L. M."



   O Ani z Zielonego Wzgórza:

   Jedenastoletnia Ania zostaje przysłana przez przytułek sierot do cichego domu na Zielonem Wzgórzu na wyspie św. Edwarda. Dziewczynka, trochę egzaltowana i porywcza, ale szczera, dobra, wrażliwa na piękno i obdarzona bogatą fantazją zyskuje odrazu życzliwość starego Mateusza, a potem i jego siostry Marji. Do życia tych ludzi dobrych, ale oddanych wyłącznie szarym obowiązkom codziennym, Ania wnosi promień poezji i radości i staje się jego osią. Życie Ani na Zielonem Wzgórzu jest treścią książki. Po śmierci Mateusza Ania poświęca swe marzenia, ażeby osłodzić samotność siostry zmarłego, zrzeka się stypendjum, które jej dawało możność kształcenia się. Nic jednak nie jest w stanie przytłumić w niej radości życia. Książkę zamyka jej wykrzyknik: „Życie jest piękne!"
   Żadnej wyraźnej tendencji moralnej w książce niema, ale całe opowiadanie stoi na wysokim poziomie etycznym. Napisane jest z doskonałem odczuciem i znajomością młodzieży, czyta się z niesłabnącem zainteresowawaniem.
   Wydanie piąte książki przedstawia się dobrze.


O Ani z Avonlea:

   Bohaterka „Ani z Zielonego Wzgórza" ukazuje się tu w nowej roli jako nauczycielka w tejże szkole, w której sama otrzymała początkową naukę. W pracę swą wnosi znany nam zapał, wiarę, miłość do ludzi i bujną czarodziejską fantazję. Rozmaitość indywidualnych typów dziecięcych, z któremi ma do czynienia, kłopoty wychowawcze i sposoby, do jakich się ucieka, by na nie zaradzić, czynią z tej książki bardzo zajmującą, lekturę także dla wychowawców. Przez cichy wiejski świątek, w którym żyje Ania, przesuwają się całe galerje postaci ludzkich z ich słabostkami, dziwactwami, błędami. Wszystko to tchnie prawdą, a opromienione jest słonecznym humorem, szczerą radością życia i wiosenną poezją.
   Ania po dwóch latach pracy w wiejskiej szkole żegna Avonlea, by pojechać na uniwersytet do Redmond.
   Książeczka jest napisana z prawdziwym talentem, nie ma jednak tak wybitnej wartości, jak „Ania z Zielonego Wzgórza". Przekład naogół poprawny; trafiają się jednak dość poważne usterki językowe.









  • ze zbiorów Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej
  • zachowałam oryginalną pisownię i styl

Wiatr i woda niczym rzeźbiarze

   Tak, wiem - patrzę tak na to przez pryzmat swojego zawodu, ale wody Zatoki Świętego Wawrzyńca i wiatr wiejący sponad nich są przyrodniczymi mistrzami rzeźbiarstwa. Spacerując po plaży, od czasu do czasu, w "odruchu Paszczaka" (pamiętacie tą zabawną postać z Muminków? - z tym samym zaciekawieniem przyglądałam się roślinom i wyszukiwałam ich ciekawych ujęć, które pokazałam w jednym z wcześniejszych postów), schylałam się nisko, by przy samej ziemi uchwycić piękno wzorów na piasku. Niekiedy trzeba było podnieść oczy ku górze, bo wiatr i woda misternie kształtują także czerwone klify Wyspy.







Czasami te wzory wykonane przez żywioły dekorują biegusy ;)...





Kamyki rozsiane na piasku opierają się wiatrom i w skali mikro tworzą "górskie szczyty"...

Idealnie wygładzony piasek, jak świeży śnieg...

A tu woda zostawiła trochę soli:



"Ślady na piasku":




O podobnej "dziurze" pisała Maud:



Kamienista plaża z "dziurą":




Woda w roli głównej:



Pieczary wymyte przez wodę w okolicach Teapot Rock:



I jeszcze raz sam "Czajniczek":



Branders Pond upstrzona glonami (tu jeszcze nie ma ich tak wiele - na brzegu tuż przy New Moon tworzyły gruby dywan):



Samotny okręt ;)...


A to przypominało mi Organy Wielosławskie...



Branders Pond przecięta strumieniem:




Różowe mielizny Zatoki: