wtorek, 20 grudnia 2022

Wyczekana

    Moja kolekcja powiększyła się o kolejny skarb. Pozwólcie, drodzy Czytelnicy, że podzielę się z Wami tą małą-wielką radością. Oto Rilla ze Złotego Brzegu. Przyznacie, że to idealny prezent gwiazdkowy od losu...








...



8 komentarzy:

  1. Piękny egzemplarz! Gratulacje:) Cieszę się, że również to wydanie wreszcie dołączyło do Twojej kolekcji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Odkąd widzieliśmy jej jeden egzemplarz w MKD, upłynęło ponad pięć lat...

      Usuń
  2. Zmieniając temat. Dla tych którzy nie oglądali Ani w wersji z Ellą Ballentine informacja. Dziś i jutro będzie "leciała" na telewizji ABC (druga i trzecia część)

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację! Szkoda, że nie będę mogła obejrzeć - nie mam telewizji w domu 😉

      Usuń
    2. Może ktoś znajomy mógłby nagrać. Ten film jest na stacji TVP ABC i dziwi mnie bardzo, dlaczego nie na TVP ale 1 czy 2 (tylko gdzieś na boczku, ukradkiem, w jakimś telewizyjnym kąciku) , czyżby miłośników Ani było aż tak mało?
      Widziałam już tę wersję i ma w sobie dużo więcej ducha Ani niż serial z Netflixa,

      Agnieszka

      Usuń
  3. Maria Miśkiewicz08 kwietnia, 2023

    Moje uwagi wiążą się z blogiem dotyczącym między innymi twórczości Lucy M. Montgomery i jej wielotomową sagą o „Ani z Zielonego Wzgórza”. Państwo Maruszewska i Fijałkowski dotarli bowiem do informacji o tłumaczu jednego z tomów tej powieści, którego nazwali „enigmatycznym”. Dorzucam więc garść kolejnych informacji w tej sprawie: chodzi o Stefana i jego ojca Marcelego Fedyńskich, którzy pochodzili z Mostów Wielkich w Galicji, z czasem zostali niejako przyjęci do naszej rodziny, a ja od urodzenia zyskałam wspaniałego "przyszywanego" dziadka - dziadka Stefana. Ojciec Stefana Marceli był sędzią Sądu Najwyższego w cesarskim Wiedniu, jego syn Stefan pracował jako sędzia wojskowy, panowie, czując się Polakami przybyli do Warszawy po zakończeniu I wojny światowej. Ich znajomość z moją rodziną zaczęła się wynajęciem pokoju w mieszkaniu mojej babki w Warszawie. W 1921 roku Stefan zakupił posiadłość w Radości, gdzie moja babka Halina Paszkiewiczowa otworzyła pensjonat, funkcjonujący do wybuchu II wojny. Cieszył się on sporym uznaniem ze względu na walory klimatyczne miejscowości i wspaniałą kuchnię serwowaną przez właścicielkę.
    „Emerytowanego sędziego syn i rodzina (jak widnieje w nekrologu) pochowali w 1930 roku w rodzinnym grobie na Cmentarzu Powązkowskim. ... W jednym z przedwojennych czasopism znaleźliśmy relację z posiedzenia członków Stowarzyszenia Miłośników Letniska "Radość" - na honorowego członka obrad wybrano sędziego Marcelego Fedyńskiego. Prawdopodobnie więc rodzina posiadała w Radości dom letniskowy. Jeśli tak istotnie było, to po wojnie w domu tym mieszkał Stefan Fedyński, bowiem na radościańskim cmentarzu znajduje się jego grób” .
    Obaj starsi panowie (Marceli i mój dziadek Stanisław Radwan Paszkiewicz († 1935), zostali pochowani obok siebie w grobie na Powązkach, co poświadcza, że dawniejsi przybysze z Galicji zostali dokooptowani do naszej rodziny.
    Po wojnie Stefan, który w Polsce międzywojennej pracował jako prokurent w banku na ul. Jasnej już nie zatrudnił się na żadnej posadzie. Trochę handlował w sklepie mojego taty znaczkami ze swoich przedwojennych zbiorów, ale głównie utrzymywał się z dawania lekcji języków obcych. Z dawnych szkół galicyjskich wyniósł bowiem znakomitą znajomość języków: rosyjskiego, niemieckiego, francuskiego, angielskiego oraz łaciny i greki. Uczył w domu dzieci szkolne i dorosłych, czytał biegle zagraniczne powieści, które przysyłali mu jego zagraniczni krewni. Nie nauczył się jedynie chińskiego, choć prowadził ożywioną wymianę filatelistyczną, przerwaną ostatecznie w czasie działalności Mao-tse-stunga. Stefan zaczął również zajmować się ogrodem, który z czasem zyskał miano najpiękniejszego w Radości. Jeszcze przed wojną podjął się także tłumaczenia nowo wydanej wówczas książki L. Montgomery pt. „Wymarzony dom Ani”. Skąd w ogóle wziął się taki pomysł? Przypuszczam, że maczał w tym rękę mój ojciec Stanisław Kozłowski, który był księgarzem. Jego brat Czesław prowadził również księgarnię oraz wydawnictwo, uzyskał też prawa do wydania drukiem powieści L. Mongomery. A więc Stefan Fedyński, jako znawca angielskiego był w tej sprawie łatwo osiągalny dla wydawcy, a do adjustacji samego tłumaczenia, pełnego wschodnich naleciałości językowych zaangażowała się moja matka Alina z Paszkiewiczów Kozłowska.
    I tak można zakończyć opowieść o „enigmatycznym Stefanie Fedyńskim”, który nie był zawodowym tłumaczem, ale i na tym polu realizował swoje umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Mario, jakże ogromnie cieszę się z Pani komentarza i tych tak wielu informacji. Dziękuję, że podzieliła się Pani wspomnieniami i danymi. Tak wiele kwestii się wyjaśniło dzięki nim. Osobom: Stefana Fedyńskiego oraz Stanisława i Czesława Kozłowskich poświęciliśmy wiele godzin żmudnych poszukiwań, które siłą rzeczy nie mogły być szeroko zakrojone. Ich historie wciąż nam "umykały", aż do teraz... Jeszcze raz dziękuję.

      Usuń
    2. Pani Mario, czy dysponuje Pani fotografiami Stefana Fedyńskiego i wydawców prozy Montgomery - Stanisława i Czesława Kozłowskich, którymi mogłaby się Pani z nami podzielić? Jeśli tak, to serdecznie proszę o wiadomość przez formularz kontaktowy.

      Usuń