środa, 28 marca 2018

O telewizyjnej "Ani z Avonlea"

   W 1958 roku, w którym w ramach Młodzieżowego Teatru Telewizji przygotowano i wyemitowano "Anię z Zielonego Wzgórza", wyprodukowano także kolejny spektakl telewizyjny - "Anię z Avonlea". Nie jestem pewna co do daty emisji, prawdopodobnie było to już w kolejnym roku. Znalazłam w 9. numerze Ekranu, właśnie z 1959, artykuł będący recenzją owego przedstawienia Telewizji Polskiej. Recenzją... mhm... mało pochlebną ;)







  O sukcesie czerwcowego spektaklu Ania z Zielonego Wzgórza Młodzieżowy Teatr Telewizji Warszawskiej zachęcony licznymi listami widzów, którzy chcieli zobaczyć ciąg dalszy przygód małej marzycielki z Wyspy Księcia Edwarda, adaptował na ekran drugą część popularnej powieści Lucy Maud Montgomery.
   Andrzej Konic, który zręcznie skonstruował fabułę pierwszej adaptacji, eliminując starannie szereg nieistotnych fragmentów, miał tym razem zadanie nierównie trudniejsze, Ania z Avonlea, jest powieścią o bogatej akcji, większej ilości postaci i zdarzeń. Zrezygnował on jedynie z historii panny Lawendy i Chatki Ech. Zobaczyliśmy więc podczas spektaklu: nieopatrzną sprzedaż jałówki pana Harrisona (pan Harrison był, jałówka nie!), niesforne bliźnięta, marzycielskiego Jasia Irvinga i całą szkołę avonleaską (nawet z Saint Clairem Donnelem) i ku uciesze wszystkich dziewcząt Gilberta Blythe.
   Całość ujęto dla przejrzystości w ramy retrospekcji - Ania opowiada minione dni swojej wiernej przyjaciółce czarnowłosej Dianie. Zbliżenia ich roześmianych lub zasmuconych twarzyczek stanowią przerywnik zamykający poszczególne sceny.
   Zatłoczenie ekranu mnogością postaci, a fabuły wielością wątków, nie wyszło Ani z Zielonego Wzgórza na dobre. Epizody z panem Harrisonem, arcyśmieszne w powieści - zatraciły na ekranie swój humorystyczny charakter, liryczny Gilbert plącze się sztywny i niepotrzebny, nawet krewka pani Linde, która wbrew swojej gadatliwej naturze zapomina tekstu i ba zbliżeniu rzuca suflerowi rozpaczliwe: coo? - nie ratuje sytuacji. Ponadto inscenizacja usposabia ponuro - dochodzimy do wniosku, że tzw. "dziecięce talenta" są u nas rzadkością nie tylko w filmie (straszny swawolny Kazio w Żołnierzu królowej Madagaskaru). Biedni uczniowie szkoły z Avonlea (patrz zdjęcie) recytują swoje kwestie jednym tchem, pełni przerażenia, czy dopisze im pamięć, i oddychają z ogromną ulgą, gdy ich rola dobiega końca. Tadzio - bliźniak, którego przezabawne pytania i tysięczne figle tak nas bawią w powieści, był zastraszonym, drewnianym posążkiem. Jedynym dzieckiem, zachowującym się naturalnie przed kamerą był chłopczyk grający Jasia Irvinga. Żałować należy tylko, że jego poetycka opowieść o Skalnym Ludku, Norze, Braciach Żeglarzach i Białej Pani okazała się tekstem miłym w czytaniu, ale nie do przyjęcia w dziecinnych ustach.
   Największym atutem spektaklu Ania z Avonlea była podobnie jak w Ani z Zielonego Wzgórza odtwórczyni głównej roli, Danuta Przesmycka (na fot. obok). Z małego, patetycznego dziewczątka, jakie pamiętamy z poprzedniego spektaklu, zmieniła się w "dziewczę lat szesnastu i pół, o poważnych, szarych oczach i rudych włosach, zwanych przez życzliwych przyjaciół kasztanowatymi".

B. W. 

 

   Artykuł opatrzono dwoma zdjęciami:








  • egzemplarz Ekranu (tym razem właściwie tylko jego część) mogłam nabyć ponownie dzięki uprzejmości Pana Andrzeja Kuźmińskiego, który na moją prośbę przeszukał swoje archiwum i, na szczęście, znalazł w nim potrzebny mi numer - dziękuję! :)

wtorek, 27 marca 2018

"Aniowy" dzień

   Dziękuję uczniom i nauczycielom ze Szkoły Podstawowej nr 7 im. Heleny Raszki w Szczecinie za zaproszenie na spotkanie w kręgu Maud, Ani Shirley i Wyspy. Cieszę się, że tak wielu uczniów na wylot znało fabułę "Ani z Zielonego Wzgórza" - wiele razy usłyszałam: "O, a to było w książce!". Dużo radości sprawiła mi także pogawędka z uczniami i nauczycielkami na koniec spotkania, przy przedwojennych wydaniach powieści Maud. Dowiedziałam się, że kółko teatralne przygotowuje inscenizację związaną z najsłynniejszą powieścią Maud - trzymam kciuki za powodzenie i liczę na następne spotkanie :)





niedziela, 25 marca 2018

Pomieszane z poplątanym

   Wyszukiwarka w Polonie wskazała mi kiedyś czasopismo Kino dla Wszystkich i Teatr - numer z 10 lutego 1937 roku. Gdzie znalazła się fraza "Ania z Zielonego Wzgórza"? Przeczytajcie sami:




   Też Was zastanawia, o co chodzi z "Anią" w tej notatce? Anne of Green Gables kanwą dla Mother Carey's Chickens?? Wygląda to na zabawną pomyłkę autora - być może słowem-kluczem była tu "popularna powieść". Co ciekawsze, z filmem o którym mowa, zrealizowanym w 1938 (a więc w rok po ukazaniu się artykułu), Anne of Green Gables faktycznie wiąże się w pewien sposób...

   Mother Carey's Chickens powstał w oparciu o sztukę o tym samym tytule, która z kolei była adaptacją powieści (również tak zatytułowanej). Autorką powieści i współautorką scenariusza była Kate Douglas Wiggin. Jedną z głównych ról zagrała... Dawn Evelyeen Paris - ta sama, która zagrała Anię w ekranizacji Anne of Green Gables, występując później pod pseudonimem "Anne Shirley". Pomieszane z poplątanym..., prawda?



  • CBN Polona

wtorek, 20 marca 2018

Rafałowicz-Radwanowa vs. Kowalak-Bojarczuk - cz. 4

   Czwarty rozdział powieści jest wyjątkowo krótki.

  • Wyjaśnienie tego znajduje się w pierwszym akapicie, którego zabrakło w tłumaczeniu Aleksandry Kowalak-Bojarczuk. Nie pominęła go jednak Maria Rafałowicz-Radwanowa:

    Najdroższy, zwykle tak bywało, że osoba, która mi psuła stalówkę, była tą, której najbardziej nie cierpiałam na ziemi. Ale nie mogę znienawidzieć Rebeki Daw, chociaż ma ona zwyczaj notowania moim piórem przepisów kuchennych, korzystając z mej nieobecności. Znowu to uczyniła, jak widzę, więc nie otrzymasz długiego ani miłosnego listu (Najukochańszy!)
    Tłumaczka pominęła tu z oryginału tylko wzmiankę, że Rebeka korzysta ze stalówki, kiedy Ania jest w szkole.

  • W opisie piecyka u Kowalak-Bojarczuk, ze względu na wyżej opisane pominięcie, brakuje też zdania nawiązującego do sprawy ze stalówką. W pierwszym tłumaczeniu brzmi ono:

    Rebeka Daw zataszczyła go sama na górę. Wobec tego przebaczam jej zepsutą stalówkę.

  • Ania pisze o błędach uczniów: w pierwszym tłumaczeniu Mira (w oryginale - Myra) twierdzi w piśmiennym egzaminie z geometrii, że kąty trójkątów nierównobocznych są równe między sobą. U Kowalak-Bojarczuk Mira w klasówce próbuje udowodnić, że "kanty" są równe na podstawie podobieństwa trójkątów równoramiennych. Żadna z tłumaczek nie wybrnęła do końca - oryginał bowiem zawiera grę słów: Myra myli angles z angels.

  • U Rafałowicz-Radwanowej ta sama uczennica do drzew zalicza szubienicę (w oryginale - gallows-tree), u Kowalak-Bojarczuk - drzewo genealogiczne.

  • W pierwszym tłumaczeniu Blake Fenton to Belke Fenton.

  • Kolejny akapit przytoczę w całości:

    It feels like snow tonight. I like an evening when it feels like snow. The wind is blowing 'in turret and tree' and making my cosy room seem even cosier. The last golden leaf will be blown from the willows tonight.

    Mży dzisiaj. Coś... jakby pierwszy śnieg. Lubię wieczory zimowe. Wiatr wieje i świszczy w wentylatorze, szumią drzewa, a mój przytulny kącik staje się przez porównanie jeszcze przytulniejszy. Ostatni złoty listek zostanie dzisiaj strząśnięty z gałązki.

    Chyba spadnie śnieg. Lubię wieczory, w które czuje się, że nadejdzie śnieg. Wieje wiatr "wśród wież i drzew", co sprawia, że mój przytulny pokój wydaje się jeszcze milszy. Dziś wieczorem z osiki spadnie ostatni złoty liść.

    Cytat przytoczony przez Anię pochodzi z poematu The Sisters Alfreda Tennysona.

  • Kiedy Ania przyjmuje zaproszenia od rodziców jej uczniów, w każdym domu częstują ją konfiturą, co przy kolejnych wizytach staje się już udręką, bo ma jej po prostu serdecznie dość. U Rafałowicz-Radwanowej jest to konfitura z czereśni, zaś u Kowalak-Bojarczuk (zgodnie z oryginałem) z dyni. Słoik z konfiturą, którą Ania dostała podczas ostatniej wizyty od pani Hamiltonowej, zostaje w pierwszym tłumaczeniu ukryty w ogrodzie pod drzewem, zaś w drugim zakopany w ogrodzie.

  • Rebeka okryła na zimę róże w przydomowym ogrodzie - u Rafałowicz-Radwanowej użyła tylko słomy, zaś u Kowalak-Bojarczuk słomy i pudeł po pomidorach. A w oryginale? Straw and potato bags. W pierwszym tłumaczeniu różane krzewy wyglądają więc jak szereg starców o kulach, zaś w drugim - jak grupa czarnych, garbatych ludzi opierających się o skrzynie (w oryginale -  like a group of hump-backed old men leaning on staffs).

  • W przedwojennym tłumaczeniu Ania dostaje kartkę od Davy z niezliczonymi pocałunkami, rozrzuconymi w tekście (w oryginale: with ten kisses crossed on it). W powojennym - Dostałam pocztówkę od Tadzia, który przesyła mi całusy.

  • W poczcie jest też list od Priscilli napisany na papierze, który dostała z Japonii. Rafałowicz-Radwanowa opisuje jego arkusze: jedwabny, cienki papier, przybrany naklejanymi, zasuszonymi kwiatkami, a Kowalak-Bojarczuk: Na gładkich kartkach majaczą nierealnie zarysowane kwiaty wiśni.

  • Ania przeczytała list od Gilberta czterokrotnie, aby przeniknąć każdy atom słodyczy w nim zawartej (to w starszym tłumaczeniu), nasycić się każdym słowem (to w drugim tłumaczeniu), a w oryginale:  to get every bit of its savour.

  • W pierwszym tłumaczeniu Ania cieszy się, że do przerwy świątecznej pozostało tylko pięć tygodni (zgodnie z oryginałem), w drugim, że tylko parę tygodni



niedziela, 18 marca 2018

Arcydziełka

   W archiwach Polony nalazłam ciekawy artykuł będący przeglądem gwiazdkowej oferty książek dla dzieci. Ukazał się w Tygodniu Polskim w 1913 roku. W tym okresie, czytelnicy znali twórczość Montgomery tylko z pierwszego wydania Ani z Zielonego Wzgórza. Kolejne ukazało się dopiero w 1919 roku. Powieść Maud jest tu tylko wzmiankowana, ale za to w jakże ciekawym kontekście i w pozytywnym komentarzu:





   Nie sposób także nie zachwycić się osobliwym dziś, ale na swój sposób pięknym językiem...



  • CBN Polona


niedziela, 11 marca 2018

Majowy spektakl

   Pojawił się kolejny zwiastun "Ani z Zielonego Wzgórza", którą wystawi na swojej scenie szczeciński Teatr Współczesny. Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób autorzy sztuki zinterpretują fabułę, odnajdą i pokażą uniwersalne piękno powieści...





sobota, 10 marca 2018

Nowa odsłona "Ani z Zielonego Wzgórza"

   To pierwsze wydanie książki Maud w tym roku - ukazało się w Wydawnictwie Ibis. Jak na razie, nie mogę znaleźć informacji, czyje to tłumaczenie, ale przypuszczam, że tak jak w przypadku poprzednich edycji z tego wydawnictwa - jest to tłumaczenie Bernsteinowej. Zaraz zamawiam ;)



sobota, 3 marca 2018

Gdzie były dostępne powieści Maud?

   Ostatnio trafiłam na interesujący materiał archiwalny - Katalog działowy wydany w 1938 roku. Był to katalog zbiorów, i tu pojawia się ciekawa nazwa..., Biblioteki Urzędników Polskich Kopalni Skarbowych w Chorzowie (jako wydawca widnieją Polskie Kopalnie Skarbowe). Zapewne z wypożyczalni korzystali nie tylko sami urzędnicy, ale i inni mieszkańcy miasta. Pokaźny zbiór biblioteczny zawierał prawie wszystkie powieści Maud:







   Katalog opatrzono wstępem wykorzystującym słowa Gustawa Morcinka, których sens rozumie każdy, kto nie jest na bakier z książką:




  • ze zbiorów Śląskiej Biblioteki Cyfrowej