Ostatnich kilka tygodni w montgomeriańskim światku polskich czytelników upływa bardzo emocjonalnie. Większościowe ZA oraz mniejszościowe PRZECIW (a przynajmniej taką proporcję widzę w komentarzach na FB) - wszyscy czekają na pojawienie się Anne z Zielonych Szczytów w tłumaczeniu Anny Bańkowskiej. Ja jestem już oczarowana i jeśli dobrze pójdzie, to za dwa dni odbiorę zamówiony egzemplarz. Niespodzianką od Wydawnictwa Marginesy jest owijka okładki, na której to znajdzie się owa czarująca postać Ani, jaka wyszła spod ręki Bogdana Zieleńca w wydaniu z 1956. Wydawnictwo dotarło do spadkobierców artysty, którzy udostępnili szkic z projektem okładki.
Mam zaszczyt wziąć udział w obradach. Zaproszenie to jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem. W najbliższym czasie będę wracać do tego tematu. Możecie sobie wyobrazić jaka to dla mnie radość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz