Całkiem niedawno, w poście Dwie nowe "Anie", pisałam o pojawieniu się nowych wydań Ani z Zielonego Wzgórza. Jedno z tych wydań, z Wilgi, to nowa odsłona polskiego przekładu. Jego autorką jest Pani Maria Borzobohata-Sawicka. Zapowiada się ciekawy projekt, bowiem wydawnictwo deklaruje całą serię z przekładem tej tłumaczki. Nie będzie to jednak pierwszy przypadek jednolitego tłumaczenia, bowiem wcześniej Ewa Łozińska-Małkiewicz wspólnie z Katarzyną Małkiewicz przełożyły wszystkie tomy (z wyjątkiem Ani z Zielonego Wzgórza, którą przetłumaczyła pierwsza z nich, jeszcze w 1996 roku), przy czym pierwszy raz w formie książki ukazały się jedynie cztery tomy (Wydawnictwo Algo), a pozostałe tytuły tylko w formie elektronicznej. Obecnie przekłady te wychodzą sukcesywnie w Wydawnictwie Olesiejuk i Świecie Książki. Seria z Wilgi to więc pierwszy drugi raz, kiedy wszystkie "Anie" zostaną przetłumaczone przez jedną osobę, a powieści ukażą się w formie tradycyjnych wydań książkowych. Następną jednolitą tłumaczeniowo serią, rozpoczętą w styczniu 2022 przez Wydawnictwo Marginesy, jest przekład Anny Bańkowskiej.
Czy można być zaskoczonym po latach kolekcjonowania książek L. M. Montgomery? Można - natknęłam się na ofertę antykwaryczną, która przyprawiła mnie o konsternację... Ania z Szumiących Topoli, której nie mam w swoich katalogach wydań książkowych (patrz post: Okładki wszystkie) ani też oczywiście na swoich półkach. Okazuje się, że EmpikGo/Vitualo wydało serię "Ań" w tłumaczeniu pań Małkiewicz w tradycyjnej książkowej wersji! Z okładkami, które zdobiły wersje cyfrowe z Virtualo..., które Empik też sprzedawał na swojej stronie... I to dawno! Na szczęście książki wciąż są w sprzedaży.
Nowe tłumaczenie zyskało moją sympatię. Sądzę, że jego autorce udało się oddać humor i "połysk" powieści. Nie ominęła odniesień do literatury i Biblii, nie bała się mniej znanych dzisiaj słów, nie uwspółcześniła na siłę języka. Jeśli mogę do czegoś mieć uwagę, to z najważniejszych byłyby trzy kwestie: "serwis w różyczki" to jednak nie to samo, co serwis w pączki róż; zabrakło mi właściwej gry słów w scenie z przysięgą przyjaźni; i "Ania" nie jest XIX-wieczną powieścią - to błąd z posłowia od tłumaczki, chyba że w zamyśle był czas fabularny... Jeśli chodzi o formę wydania, to podoba mi się wielkość woluminu - dobrze trzyma się w dłoniach :). Nie mam zastrzeżeń do projektu oprawy - jest neutralny - i bardzo dobrze, bo chyba kolejnej okładki z groteskową, lalkowatą Anią bym nie zniosła...
Zachęcam do obejrzenia wywiadu z Marią Borzobohatą-Sawicką.
Kolejny tom z Wilgi jest już właściwie w sprzedaży. W drugiej połowie czerwca wyjdzie Ania z Avonlea ze Świata Książki (seria z satynową okładką) w tłumaczeniu pań Małkiewicz.
- empik.com
- swiatksiazki.pl
- pogrubioną czcionką wyróżnione są zaktualizowane informacje
Bardzo mnie zainteresowało to nowe wydani Ani. Ciekawa jestem jak pani Borzobohata rozwiązała tłumaczenie klasycznego "Ania nie Andzia". Spotkałam się już z różnymi tłumaczeniami i zwykle zaczynam od sprawdzenia tłumaczenia tej prośby Ani.
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Agnieszko, podobnie i ja sprawdzam na początek, jak tłumacz poradził sobie z imieniem. W nowym przekładzie brzmi ono: "Ania, nie Anka".
UsuńJest jeszcze inny, ważny w mojej ocenie, fragment - ostatnie zdanie wypowiadane przez Anię, a więc cytat z "Pippa passes". Tutaj tłumaczka pozostawiła te wersy w formie przełożonej przez Jana Kasprowicza (tłumaczenie z 1910 roku". Bardzo mnie to ujęło...
Bardzo dobre rozwiązanie, taka bardziej współczesna wersja (nikt już chyba nie zwraca się do Ań per Andziu.
UsuńKupiłam dziś wersję pani Łozińskiej, ale wydawnictwa Olesiejuk a nie Algo. Z takim rysunkiem dziewczynki na okładce. Ilustracje byłyby według mnie OK gdyby nie dotyczyły Ani.
Cyba najlepsza wersja to ilustracje Bogdana Zieleńca - tam jest właśnie taka Ania jak być powinna - romantyczna i rozmarzona.
Te są bardzo infantylne, Ania wygląda jak zwyczajne dziecko, które tylko przeżywa wesołe przygody - nie rozmyśla, nie marzy tylko od czasu do czasu coś tam zspoci.
Agnieszka
Przejrzałam (tłumaczenie Ewy Łozińskiej) i naprawdę super.
UsuńAgnieszka
Bogdan... to te stare z Oaszej Księgarni?
UsuńZastanawiaja mnie te nowe tłumaczenia
Świat Książki to chyba teki same co te nowe od Olesiejuk
Ilustracje Bogdana Zieleńca (tak, te z Naszej Księgarni) to już niedościgniony klasyk w serii "Aniowej". Bardzo je cenię.
UsuńNiestety, infantylność ilustracji we współczesnych wydaniach książek Maud, to plaga. Dlatego już wolę te bez ilustracji...
Tak, powieści wydane przez Świat Książki to te same tłumaczenie, co w Olesiejuk.
UsuńA to nie warto SK jak sie ma Olesiejuka
UsuńTo od Wilgii? Dobre? A świat książki? Jak Pani ocenia?
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam tłumaczenie z Wilgi!! I serdecznie polecam.
UsuńZastanawiam się czy wybrać Wilgę czy Świat książki... odniesienia do Biblii na duży plus ;)
OdpowiedzUsuńPoprawność tłumaczenia z czasem ocenią językoznawcy, ale mnie zauroczyło. To kawał porzadnej roboty, bardzo dokładnej jeśli chodzi o odniesienia.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńI nie tylko prawda? Ogólnie to dobre tłumaczenie? Ania nie Anka a nie Andzia?
UsuńZbiera Pani dalej?
Uważam, że to dobre tłumaczenie. Cieszy mnie również to, że wydawnictwo chce wypuścić całą serię w jednolitym tłumaczeniu. Sądzę, że to zapełni pewną lukę w polskich przekładach wydawanych w klasycznej formie.
UsuńWydania książek Maud zbieram nadal, a jakże! :) Kolekcja już bardzo się rozrosła, a moim oczkiem w głowie są wydania przedwojenne.
"Ania nie Anka" wydaje mi się świetnym rozwiązaniem. "Anka" jest bliższa młodszemu pokoleniu, a jednocześnie zachowana została tu swoista logiczność tej frazy.
UsuńA bliżej oryginału?
Usuńhttps://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/64137/oczko_nastulczyk_powiesnik_na_szwedzkim_tropie_ani_z_zielonego_wzgorza_2018.pdf?sequence=1&isAllowed=y
OdpowiedzUsuńW tym artykule jest zestawienie przetłumaczonych kilku pierwszych zdań z "Ani z Zielonego Wzgórza" w 14 tłumaczeniach. Na tej podstawie według mnie najbliższe oryginałowi są tłumaczenia K. Jakubiak (Zielone Sowa) I Agnieszki Kuc. Między innymi dlatego, że nazwy roślin przetłumaczone są zgodnie z wersją angielską a nie prawdopodobnie ściągnięte z wcześniejszych tłumaczeń (tu paprocie w oryginale ladies' eardrops)
Najwięcej "radosnej twórczości" własnej było chyba w tłumaczeni J. Ważbińskiej (wydawnictwo Podsiedlik)
Agnieszka