Ania z Zielonego Wzgórza była lekturą z wczesnych lat dzieciństwa także dla Moniki Żeromskiej - malarki, ilustratorki kilku książek swojego ojca, autorki cyklu pamiętników.
Są z tego okresu z Zakopanego
fotografie robione u Schabenbeka, miejscowego fotografa. Osterwa młody i piękny
pośrodku, a po bokach cztery dziewczyny, nagle na tej fotografii wyrośnięte,
wyzgrabniałe i wyładniałe, wszystkie zupełnie jednakowego wzrostu. Zaczęli się
też wtedy pojawiać wokół nas jacyś chłopacy, których traktowałyśmy z najgłębszą
pogardą i drwiną. Zresztą nie chłopaki były mi wtedy w głowie. Zaczynałam
wychodzić z lektur "Ani z Zielonego Wzgórza" czy "Małych
kobietek", "Syzyfowe prace" także już były przeczytane, jak i te
nieszczęsne zaczęte "Dzieje grzechu". Teraz zaczęłam
"Popioły", a równocześnie przeczytałam "Szaleństwo
Almayera" i zupełnie na temat tej książki oszalałam.
Dziękuję Michałowi z Domu Echa/Echo Lodge za źródło :)
Dziękuję i polecam się na przyszłość:)
OdpowiedzUsuńA ja stanęłam na "Ani z Zielonego Wzgórza"... ;)
OdpowiedzUsuń