Z rozdziału trzeciego:
- U Rafałowicz-Radwanowej na ganku panien Pringle stoi bożek z bronzu, przywieziony z Kolonii przed stu laty przez pierwszego emigranta Pringle’a. Tłumaczkę poniosła tu trochę wyobraźnia. W oryginale mowa o dużej ilości pewnej rośliny rosnącej przy frontowych schodach – bylicy bożego drzewka – przywiezionej przez pierwszych Pringle’ów ze starego kraju. Poprawnie tłumaczy ten fragment Kowalak-Bojarczuk, ale zamienia miejscami kolejność tego zdania z opisem drewnianej figury pochodzącej ze statku kapitana Pringle’a.
- Rafałowicz-Radwanowa nieco skraca opis salonu w Maplehurst.
- Aunt Chatty znajduje na pościeli Ani zagniecenie w deseń kwadratowy (to u Rafałowicz-Radwanowej) lub w kształcie łzy (u Kowalak-Bojarczuk) – w oryginale: diamond-shaped.
- Kiedy Ania opisuje Gilbertowi urok Spook’s Lane w aurze jesiennego wieczoru, kończy ten fragment przyznaniem się do kolejnej „przygody”:
It is growing late and my bed says, 'I have
sleep for you.' I've grown used to climbing a flight of steps into bed... and
climbing down them. Oh, Gilbert, I've never told any one this, but it's too
funny to keep any longer. The first morning I woke up in Windy Poplars I forgot
all about the steps and made a blithe morning-spring out of bed. I came down
like a thousand of brick, as Rebecca Dew would say. Luckily I didn't break any
bones, but I was black and blue for a week.
Kowalak-Bojarczuk zupełnie
ten fragment tekstu pomija, jednak w pierwszym tłumaczeniu jest on zachowany:
- U Rafałowicz-Radwanowej Ania rozmawia z Elizabeth przez ścianę lub przez kraty bramy...
- I na koniec jeszcze wyśmienity „smaczek” w wykonaniu Rafałowicz-Radwanowej:
oryginał
|
Rafałowicz-Radwanowa
|
Kowalak-Bojarczuk
|
Ellen Pringle
|
Helena Pringle
|
Helena Pringle
|
Sarah Pringle
|
Jadwiga Pringle
|
Sara Pringle
|
Beth
|
Liska
|
Elżunia
|
Betty
|
Betty
|
Ela
|
Elsie
|
Elza
|
Elżunia
|
Po raz kolejny brawo: ciekawe znaleziska... Ciekawe, jak niektórzy tłumacze starają się obejść pewne niewygodne czy niezrozumiałe miejsca, i po prostu je omijają. Mimo wszystko brawo dla pani Marii za próbę przełożenia tych najcięższych. Ciekawe, jak sobie radę dała Jolanta Bartosik z fragmentem o spadaniu z łóżka?
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSprawdziłam Bartosik - fragment z łóżkiem jest, ale Ania chodzi posiniaczona przez "wiele tygodni".
Przekład Marii Rafałowicz-Radwanowej coraz bardziej zyskuje na mojej sympatii... Jak na razie właściwie niczego nie pomija.
Szkoda wszelkich opuszczeń w tekście... Nie mogłam się powstrzymać i dziś po raz kolejny sięgnęłam po "Szumiące Topole" ;)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonuję się, że analiza tych dwóch tłumaczeń, to doskonały temat na jakiś profesjonalny artykuł. Bardzo ciekawa jestem, co jeszcze pominięto w powojennym tłumaczeniu. Wszystko wskazuje na to, że ogromną rolę odegrały w nim wymogi polityczne.
UsuńTo bardzo ciekawe! Jakie wymogi polityczne masz na myśli, Agnieszko? Czy chodzi o sprawy związane z religią np.?
UsuńZastanawiający jest sam fakt, że jest to jedyna powieść Montgomery - spośród tych, które ukazały się już przed wojną - którą przetłumaczono na nowo. Dlaczego? Stary przekład musiał w jakiś sposób nie odpowiadać ówczesnym instytucjom decyzyjnym.
UsuńPrzeanalizowałam tylko kilka rozdziałów, więc jest to tylko moja hipoteza, ale podejrzewam, że pierwszy przekład zawierał fragmenty, które kłóciły się z założeniami wychowania młodzieży w duchu socjalistycznym. Z pewnością usunięto fragment z cytowaniem z Biblii. Fragmenty opisujące niezdarność Ani również. Akapit, w którym Ania z niejaką dozą histerii i, co by nie mówić, jednak przesadą, zakłada, że Pringle'owie uznają ją winną za krwawienie z nosa u jednego z uczniów, czy brak kropki nad "i" - też jakoś nie wpisuje się w schemat ideowy.
Czy moje przypuszczenia okażą się słuszne - przekonam się po dalszej lekturze.