sobota, 19 listopada 2016

Ania pocieszeniem

   W numerze Gazety Polskiej, który ukazał się 25 października 1931 roku pojawił się artykuł, którego oburzony tytuł głosił:




Autor artykułu alarmował o obniżeniu przez władze miasta subsydium dla sieci bibliotek. Aby ukazać absurd takich posunięć, przedstawiono krótko historię tych instytucji i ich znaczenie dla mieszkańców stolicy - i tu pojawia się wzmianka o "Ani":



   W okresie niewoli i ucisku, kiedy w Warszawie panoszył się najeźdźca, dławiąc wszystko, co polskie, jednemi z nielicznych placówek oświaty w duchu narodowym były pierwsze bibljoteki publiczne.
   Organizować je poczęto w r. 1856, przyczem dla zmylenia czujności władz rusyfikatorskich pracowano pod płaszczykiem akcji filantropijnej.
   Bibljoteki przetrwały ciężki okres niewoli, przetrwały wojnę. Po wojnie nastąpiła unifikacja Wydziału Czytelń Warsz. Tow. Dobroczynności Bibljoteki Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej i T-wa Czytelń Warszawy w Towarzystwie Bibljotek Publicznych, obejmującem 25 czytelń w różnych punktach miasta. [...]
   Czego szukają tutaj czytelnicy, których przewija się rocznie do 400 tys.?
   Dzieci i młodzież – uzupełniają tu lekturę szkolną. Domy bardzo wielu rodzin, t. zw. inteligencji, zwłaszcza inteligencji w pierwszem pokoleniu, oraz małżeństw zawartych w czasie wojny, pozbawione są wogóle książek. W wielu domach bibljoteki rodzinne rozprzedane zostały w dobie kryzysu. Ale młode pokolenie garnie się mimo to do książki i przychodzi nietylko po rzeczy „nakazane", ale także „dla siebie". Już malcy z pierwszych oddziałów chcą czytać. [...]
   Zwiedzając jedną z bibljotek, zauważamy charakterystyczne zjawisko. Wśród robotniczej ludności przedmieść największem powodzeniem cieszą się autorzy polscy. Najlepiej widocznie trafiają do wyobraźni i serca tych czytelników... Mają tam bibljoteki swoich czytelników przysięgłych, od szeregu lat.
— Nie mogę sobie wyobrazić, jakbym mógł żyć bez czytelni — mówi starszy robotnik z Bródna.
— Książka to jedyna przyjemność, nieraz jedyny przyjaciel. Co mam pozatem? Podłe kino, na które zresztą niema pieniędzy. Żeby tego nie stało, niewiem, cobym począł... — mówi inny.
   Przychodzą strudzeni pracą robotnicy i jeszcze bardziej strudzeni – bezrobotni. Wielu z nich żąda książek dla młodzieży, książek pogodnych, pozwalających zapomnieć o troskach.
— Z taką przyjemnością przeczytałem „Anię z zielonego wzgórza!" — mówi jeden z nich.




  • ze zbiorów Cyfrowej Biblioteki Narodowej POLONA
  • zachowałam oryginalną pisownię i styl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz