Kilka dni przed Bożym Narodzeniem (ale w związku z innym świętem ;) ) dostałam od mojej Siostry i jej Wielkiej Czwórki coś, czego jeszcze w swoich dwóch kartonach, w których trzymam cukiernicze narzędzia wszelkiej maści, nie miałam:
Stempelki kotów wyglądają niemal tak, jak te, które Maud rysowała przy swoich podpisach w listach czy dedykacjach, prawda? :)
Dzisiaj zrobiłam użytek z tego wałka. Od razu szczerze powiem, że nic z tych ciastek nie wyszło (a ściślej mówiąc wyszło tylko kilka - i tak marnych), ale to dlatego, że "grzebałam" w przepisie (albo może dlatego, że to było moje pierwsze podejście, albo dlatego, że dzisiaj jeszcze powiewało mocniej za sprawą wczorajszej "Barbary", ha!). No i mam za swoje. Ale i tak pokażę Wam kilka (sztuk cztery) tych ciastek, a co tam! Do tych białych dodałam trochę płatków Viola odorata i syropu fiołkowego...
Złoty Brzegu, dziękuję jeszcze raz! Jesteście kochani! :)
Gdyby istniały takie w czasach Maud, to na pewno w Jej książce kucharskiej znalazłybyśmy przepis na "Kocie ciasteczka" :D Mówisz, że nie wyszły? A co tam, pierwsze koty za płoty :D
OdpowiedzUsuń