Pierwszym czasopismem, w którym pojawiła się zapowiedź Ani z Zielonego Wzgórza w polskim tłumaczeniu, był Przegląd księgarski z 15 listopada 1911 roku. Ukazał się dokładnie 106 lat temu.
Znalazłem informację, że w tamtym okresie bilet tramwajowy kosztował 5 kopiejek; koszt egzemplarza "Ani z Zielonego Wzgórza" odpowiadał więc wartości albo 30 (w ozdobnej oprawie) albo 40 (w płótnie angielskim) przejazdów.
Hmmm... Trudno stwierdzić czy to dużo czy mało. W tamtym okresie nauczyciel zarabiał około 300-500 rubli rocznie. Może gdybym przez cały rok oszczędzała, to na Święta mogłabym sobie pozwolić na odrobinę luksusu :)
Czyli dla kogoś książka mogła być równowartością mniej więcej miesięcznych dojazdów np. do pracy. A przy tych 300-500 rublach rocznie, nawet te 1,5 to już jednak coś... Rozumiem więc teraz bardziej tę popularność, jaką cieszyły się ówczesne czytelnie książek i prestiż książki jako świątecznego prezentu.
W ozdobnej oprawie tylko 1,5 rubla? To poproszę :)
OdpowiedzUsuńTylko pół rubla więcej i masz oprawę z płótna angielskiego! Wytrzyma 106 lat ;)
OdpowiedzUsuńIdą Święta, więc mogę zaszaleć! Biorę egzemplarz za dwa ruble! :D
OdpowiedzUsuńZnalazłem informację, że w tamtym okresie bilet tramwajowy kosztował 5 kopiejek; koszt egzemplarza "Ani z Zielonego Wzgórza" odpowiadał więc wartości albo 30 (w ozdobnej oprawie) albo 40 (w płótnie angielskim) przejazdów.
OdpowiedzUsuńHmmm... Trudno stwierdzić czy to dużo czy mało. W tamtym okresie nauczyciel zarabiał około 300-500 rubli rocznie. Może gdybym przez cały rok oszczędzała, to na Święta mogłabym sobie pozwolić na odrobinę luksusu :)
UsuńCzyli dla kogoś książka mogła być równowartością mniej więcej miesięcznych dojazdów np. do pracy. A przy tych 300-500 rublach rocznie, nawet te 1,5 to już jednak coś...
UsuńRozumiem więc teraz bardziej tę popularność, jaką cieszyły się ówczesne czytelnie książek i prestiż książki jako świątecznego prezentu.