W Domu Echa/Echo Lodge Michał kontynuuje swoją opowieść o książkach, której bohaterką jest Rebeka ze Słonecznego Potoku. Pierwsza z powieści cyklu odegrała pewną rolę w życiu i twórczości Maud (więcej dowiecie się na blogu Michała).
Przy okazji niedawnych poszukiwań w archiwaliach, natknęłam się na wieczorne wydanie Kuriera Poznańskiego z 16 listopada 1926 roku. Opublikowano w nim artykuł "Szkodliwe książki dla młodzieży". Była to dość zjadliwa krytyka powieści dla dziewcząt autorstwa Lidii Czarskiej - Pamiętnika pensjonarki i Zosi Wisowskiej. Autorka artykułu, podpisana jako "F. S." z całym przekonaniem przedstawia te książki jako nieodpowiednie dla młodzieży polskiej:
[...] że banialuki te dotyczą obcej pensji czy instytutu, że opisane
obyczaje tamtejszej młodzieży nic nie mają wspólnego z obyczajami i poziomem moralnym
polskich uczelni.
Do tego argumentem przeciw było to, że książka powstała w języku dawnego zaborcy (o czym nie poinformowano w wydaniu), a tłumaczenie jest jednocześnie opracowaniem, w którym wprowadzono polskie nazwy i miejsca.
Jako przykład dobrej powieści z obcego podwórka, autorka przywołuje Anię z Zielonego Wzgórza i Rebekę ze Słonecznego Potoku.
Chciałabym, aby te moje uwagi zostały przeczytane i uwzględnione
przy wyborze książek na najbliższą gwiazdkę. Jeżeli zamało mamy książek
polskich koniecznie o pensjonarkach – a mamy dość i to dobrych – dajmy dzieciom
naszym tłumaczenia z angielskiego lub francuskigo, w rodzaju „Ani z Zielonego Wzgórza"
lub „Rebeki ze Słonecznego Potoku", o zdrowej, uczciwej tendencji moralnej,
a najlepiej każdą polską książkę dobrego autora, co nie będzie przemycał obcych błędów i stwarzał błędnych pojęć o tem, co
ukochać i uszanować należy.
- ze zbiorów Cyfrowej Biblioteki Narodowej POLONA
- zachowałam oryginalna pisownię i styl
Świetne znalezisko, a książki "zdrowe" podane w zdecydowanie preferowanej kolejności - "Ania z Zielonego Wzgórza" przed "Rebeką ze Słonecznego Potoku". Swoją drogą, ciekawy jestem, z jak szerokim odbiorem spotkała się w Polsce ta druga - wiem jedynie, że ukazała się pod wieloma różnymi tytułami, a fakt, że w 1926 roku recenzentka pisze o niej jako o "Rebece", nie o "Dziewczątku", sugerowałby, że albo znała tytuł z oryginału, albo z jakiegoś jeszcze innego tłumaczenia. Swoją drogą, zaintrygowałaś mnie tą Lidią Czarską:)
OdpowiedzUsuń